Radca opowiadał jak półtora roku temu, po czterech latach małżeństwa, Minclowa zmarła, zostawiając mężowi sklep i trzydzieści tysięcy rubli w gotówce (na tę sumę pracowały dwa pokolenia Minclów): „Ten jednak, wariat, rzucił wszystko i pojechał robić interesa na wojnie. Milionów mu się zachciało czy kiego diabła!”
Sklepem pod nieobecność nowego właściciela zarządzał Rzecki: „Ani jednak ciekawość ogółu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subiektów, ani nawet ustalona reputacja sklepu może nie uchroniłaby go od upadku, gdyby nie zawiadował nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki”
Na początku 1878 roku świat nękały liczne problemy. Ludzie zastanawiali się nad: „pokojem san-stefańskim, wyborem nowego papieża albo szansami europejskiej wojny”. Kupcy warszawscy oraz okoliczna inteligencja interesowali się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J.Mincel i S.Wokulski, położonego na Krakowskim Przedmieściu. W każdy wieczór w renomowanej jadłodajni zbierali się „właściciele składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy, poważni ojcowie rodzin utrzymujący się z własnych funduszów i posiadacze kamienic bez zajęcia” i rozmawiali zarówno na temat polityki jak o przyszłości sklepu. Byli wśród nich ajent handlowy Szprot, fabrykant powozów pan Deklewski oraz radca Węgrowicz. Czas upływał im na rozmowie o Wokulskim. Snuli domysły, dlaczego porzucił sklep (na szczęście dobrze prosperujący pod opieką i zarządem przyjaciela „tego wariata” – Ignacego Rzeckiego) i wyjechał na wojnę turecką, biorąc gotówkę po zmarłej żonie.